Czego boi się Smolorz?

Troche nie na temat Uniwersytetu Śląskiego, ale nie mogłem zlekceważyć Michała Smolorza, absolwenta Politechniki Śląskiej
Czy Michał Smolorz, publicysta katowickiego dodatku do „Gazety Wyborczej” czegoś się boi? Takie wrażenie można mieć, czytając jego felieton „Lustrator w akcji” http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35068,4469901.html
To chyba o mnie. Nie rozumiem jedynie dlaczego Smolorz wprowadza Czytelników w błąd i kłamie. Otóż nie jest prawdą, że:[…]„Redaktor postanowił zabrać się za teczki regionalnej śmietanki dziennikarskiej. Mile połechtało mnie, że zostałem wytypowany do prześwietlenia już w pierwszej grupie, widać opublikowanie sensacji, że Smolorz współpracował, było warte przekopania się przez tony archiwaliów”.
Smolorz sobie pochlebia i zapewne przecenia swoja role w solidarnościowym podziemiu. Otóż prawdą jest, że uczestniczę w ogólnopolskim projekcie badawczym IPN pt. „Inwigilacja środowisk dziennikarskich i twórczych przez Służbę Bezpieczeństwa”. Nie ma to jednak nic wspólnego z „szukaniem haków” na kogokolwiek, a już na pewno nie na Pana. Do red. Smolorza zadzwoniłem, aby porozmawiać o pewnym projekcie telewizyjnym, o którym piszę, bo uważam go za eksperta w tej branży. Takie przynajmniej stwarzał wrażenie.
W czasie rozmowy zapytałem się, czy ma zamiar ujawnić tych, którzy na niego donosili. Przeglądałem bowiem teczkę jednego z Tajnych Współpracowników, dziennikarza, który na niego w latach 80. kablował. Podałem nazwisko i pseudonim TW. Smolorz powiedział, że swoją teczkę z archiwum czytał, bo ma status pokrzywdzonego, ale ujawniać „Andrzeja” nie zamierza. Dlaczego? Bo chce okazać miłosierdzie. I to była cała rozmowa na ten temat.